fubiz:

The Daily Life of Darth Vader

7 rano

fubiz: The Daily Life of Darth Vader

fubiz: The Daily Life of Darth Vader

Knedle ze szpinakiem i twarożkiem

Milion Smaków

Knedle ze szpinakiem i twarożkiem

Woski czy świece zapachowe

Ema Mija

Woski czy świece zapachowe

Zapach Domu

"Święta bez chemii" Julita Bator

Ostatnie święta Bożego Narodzenia i przygotowania do nich wiązały się w naszym domu z poszukiwaniami przepisów bez pszenicy, bez cukru, bez laktozy... Nie wszystkie "bez" udało nam się przemycić, ale cukier zamieniliśmy na ksylitol brzozowy, mąkę pszenną na żytnią, gryczaną czy kukurydzianą. W niektórych ciastach udało nam się nie stosować jajek. Pierwszy raz na naszym stole zagościł jarski barszcz na zakwasie z grzybami. Pierwszy raz piekłyśmy pierniczki żytnie i orkiszowe. Pojawiła się też pewność, że suszone w domu owoce (niesiarkowane!) pozwalają ugotować dużo smaczniejszy kompot z suszu. Do domowych pierogów nikt nie musiał nas przekonywać :)A kto nas przekonywał? Julita Bator w swej książce "Święta bez chemii". W myśl własnych zasad prezentowanych w książce "Kuchnia bez chemii" podpowiada nam przepisy na Boże Narodzenie, Wielkanoc, na spotkania rodzinne czy z przyjaciółmi. Każda z tych okazji jest dobra, by zjeść coś pysznego i zdrowego.Przepisy prezentowane przez Julitę Bator wykorzystują ogólnie dostępne składniki, a ich przygotowanie jest dość proste i szybkie.Polecam :)

ANKA GOTUJE

Szpinak – czy warto go jeść?

Szpinak to najbardziej znienawidzona potrawa przez dzieci. Wygląd i smak działają na niektórych odpychająco. Jakie są właściwości szpinaku i czy nie powinniśmy pamiętać o nim w codziennym menu? Może warto się do niego przekonać? Roślina ta dotarła do Europy z Persji, a jej nazwa pochodzi od słowa „aspanakh” oznaczającego zieloną dłoń. W XIX wieku zaczęto […]

KOTLETY MOCY :)

Weganon

KOTLETY MOCY :)

AMS Alpha Nissan GT-R o mocy 1386 KM

Autokult

AMS Alpha Nissan GT-R o mocy 1386 KM

Giełda klasyków

Mercedes 300 CE Sportline C124 1992 – 19900 PLN – Łódź

Gdybym zrobił tu ranking na najpiękniejszy odcień z palety kolorów Mercedesa, Nautikblau miałby duże szanse zająć pierwsze miejsce. O dziwo nigdy nie był to popularny wybór, stąd Mercedes 300 CE Sportline C124 w tym odcieniu to wyjątkowo rzadki widok, który mocno przykuwa uwagę i budzi natychmiastowe zainteresowanie. Tu w ogłoszeniu ten odcień został gustownie zestawiony […] Post Mercedes 300 CE Sportline C124 1992 – 19900 PLN – Łódź pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Moja wizyta w La Fontaine Bleue

HANIA

Moja wizyta w La Fontaine Bleue

Giełda klasyków

Mercedes S 500 L 1994 – 35900 PLN – Wodzisław Śląski

Pochodzi ze złotych czasów Mercedesa i niegdyś był równie popularny jak męska złota biżuteria. Mercedes S 500 L W140 w bardzo dobrym stanie jest dziś na wagę złota i… w złotym kolorze prezentuje się znakomicie. Klasa, ponadczasowy styl i wartość, której z latami nie straci. W ogłoszeniu model po pierwszym lifcie, z przedłużonym rozstawem osi […] Post Mercedes S 500 L 1994 – 35900 PLN – Wodzisław Śląski pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Kulinarny blog

Karkówka pieczona z serem

Karkówka pieczona z serem to jedno z moich ulubionych dań :) Zarówno cebula, pieczarki, ser i dodatek majonezu z ketchupem tworzą niepowtarzalny smak tego dania. Tak pieczona karkówka doskonale będzie się nadawała zarówno podana z ziemniakami, kaszą, czy pęczakiem. Jeśli lubimy, możemy również przygotować do obiadu surówkę. Karkówka pieczona z serem - przepis: Karkówkę myjemy i kroimy w ok. 1 cm plastry (ja ich nie rozbijam). Plastry karkówki układamy w naczyniu żaroodpornym. Karkówkę przyprawiamy solą, pieprzem, pieprzem ziołowym, słodką papryką. Cebulę kroimy w plastry, a następnie układamy na plastrach karkówki. Na cebuli układamy pokrojone w plastry pieczarki. Kolejna warstwa to starty żółty ser. Na każdym plastrze karkówki kładziemy odrobinę majonezu i ketchupu. Całość pieczemy przez ok. 1,5 godziny w temperaturze 160 st. C. Smacznego! Post Karkówka pieczona z serem pojawił się poraz pierwszy w Kulinarny Blog - wiesz jak gotować!.

Piersi z kurczaka w cieście naleśnikowym

Ugotujmy coś

Piersi z kurczaka w cieście naleśnikowym

Polecam piersi z kurczaka smażone w cieście naleśnikowym..

Salatka z komosy ryzowej z warzywami i tofu

Mój kulinarny pamiętnik

Salatka z komosy ryzowej z warzywami i tofu

Hiszpańskie opowieści: poszukiwania mostu w Rondzie. ;)

PO PROSTU MADUSIA

Hiszpańskie opowieści: poszukiwania mostu w Rondzie. ;)

        Nowy rok przywitał nas trzaskającym mrozem, a później spadł śnieg. Zrobiła się zima pełną gębą i coraz bardziej zaczynam tęsknić za wiosną. I jak zwykle w takich chwilach pocieszam się wspomnieniami słonecznych dni spędzonych w przepięknej Andaluzji. Mimo iż był to listopad, to trafiło się nam kilka naprawdę wspaniałych dni, gdy pogoda była totalnie wakacyjna. I właśnie jednym z takich dni był ten, w którym zawitaliśmy do miasteczka z najbardziej chyba znanym mostem w całej Hiszpanii - Rondy. W przeciwieństwie do poprzednich miejsc, które opisałam na blogu, a których szukać można w przewodnikach ze świecą w ręku, Ronda występuje w nich zawsze. Obok Alhambry w Granadzie jest to chyba najpopularniejsze miejsce w Andaluzji. Trochę nas ta opinia przerażała, bowiem  na miejscu spodziewaliśmy się dzikich tłumów, ale  na szczęście, nie było tak źle. ;)       Jadąc do Rondy byliśmy przekonani, że wiemy o niej wszystko. A mimo to nas zaskoczyła. ;)  Wszystkie przeczytane przez nas przewodniki i artykuły wychwalały niesamowite położenie tego miasteczka, a przede wszystkim absolutnie fantastyczny most przerzucony nad głębokim wąwozem, więc spodziewaliśmy się, że będzie to wszystko widoczne z daleka. A akurat wjeżdżaliśmy z takiej strony, że zupełnie nic widać nie było. I nawet chwilami się zastanawiałam czy przypadkiem GPS nam się nie zepsuł, bo wydawało mi się to niemożliwe. Jednak mimo iż strona nie była najlepsza, to miasteczko było właściwe. Zaparkowaliśmy na podziemnym parkingu, których w Hiszpanii nie brakuje i ruszyliśmy przed siebie typową spacerowo-handlową ulicą, gdzie oczywiście kłębił się tłum ludzi. Szybko więc uciekliśmy w boczną uliczkę, kierując się nadal prosto przed siebie, mając nadzieję, że gdzieś tam znajduje się słynny most. ;)         W trakcie szukania mostu udało nam się dotrzeć do pięknego rynku, ze świetną fontanną i uroczym pomnikiem przesympatycznego pana w okularkach. Tutaj zdecydowanie kwitło życie miasta, bowiem wszystkie stoliki wokół rynku były okupowane przez turystów, pijących przedobiednią jeszcze kawkę. Nawet chwilę się zastanawialiśmy czy nie szukać jakiegoś miejsca, ale we wcześniejszym miasteczku wypiliśmy już jedną kawusię, a i nie za bardzo chcieliśmy marnować czas, zwłaszcza że jeszcze nie znaleźliśmy mostu. Pokręciliśmy się chwilę tutaj i ruszyliśmy dalej przed siebie. ;)       Miałam nadzieję, że na końcu niezwykle długiego spacerniaka będzie wreszcie most, ale nic bardziej mylnego. Natrafiliśmy za to na drugie miejsce, z którego słynie Ronda. Jest to Plaza de toros de Ronda, czyli arena walki z bykami. I to najstarsza arena, bowiem pochodząca z 1785 roku, a będąca ciągle w użyciu, chociaż obecnie tylko dwa razy w roku. Mieści się tutaj także muzeum corridy, ale nie wchodziliśmy do środka, bo nasze myśli ciągle były zaprzątnięte mostem. Przecież nie mógł się ot tak schować przed nami. ;)        Doszliśmy jednak do wniosku, że takie szukanie po omacku jest nieco bez sensu, więc zahaczyliśmy o centrum informacji turystycznej, szczęśliwie znajdujące się tuż obok areny walki. Dostaliśmy piękną mapę, a sympatyczna Hiszpanka wytłumaczyła nam, gdzie mamy się udać, żeby odnaleźć cel naszej wędrówki. Okazało się, że właściwie jesteśmy już całkiem blisko, wystarczyło skręcić w prawo, przejść kawałek i bylibyśmy na moście. Jednak pani z informacji doradziła nam, że o wiele ładniejsza jest droga naokoło. Zaraz obok centrum informacji i areny walk znajduje się Park Alameda del Tajo, który kończy się na skraju wysokiego i niezwykle malowniczego urwiska. Z tego miejsca po raz pierwszy zobaczyliśmy jak interesujące położenie ma Ronda.           Pierwsze wrażenie było niesamowite. Tak fantastycznego miejsca chyba jeszcze w swoim życiu nie widziałam i w pełni rozumiałam zachwyty, z jakimi spotykałam się w internecie. A ciągle nie zobaczyłam na żywo słynnego mostu. ;) Brzegiem wąwozu na skałach wytyczono ścieżkę, którą można było do niego dotrzeć. Aż tak wielu ludzi się na niej nie znajdowało, dzięki czemu można było podziwiać piękno okolicy. Szczególnie uderzyło mnie umiejscowienie tarasu widokowego, z którego kilka chwil wcześniej zachwycałam się okolicą. Gdybym najpierw zobaczyła go z tej strony, to zapewne nie weszłabym na niego. Stojąc tam zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, jak wielka przepaść znajduje się pode mną. Nawet na zdjęciach wygląda to imponująco. andaluzyjskie kociaki. ;)gdzie ja tam wlazłam. ;)        I wreszcie dotarliśmy do mostu. I nie rozczarował mnie, oj wprost przeciwnie. Na żywo wygląda jeszcze piękniej i jeszcze bardziej monumentalnie niż na jakimkolwiek zdjęciu. I naprawdę jest położony absolutnie niesamowicie. Łączy ze sobą dwie części miasta - arabską i tą powstałą po rekonkwiście, ma sto metrów wysokości i góruje nad wąwozem El Tajo. A do tego po obu stronach wąwozu znajdują się casas colgadas, czyli kamienice przylegające bezpośrednio do jego krawędzi. Nie da się nie zachwycać tym miejscem. :)         Przechodząc przez most zauważyliśmy, że w dole wąwozu znajdują się ludzie. Od razu postanowiłam, że ja też tak chcę, bo głównie zdjęcia z takiej perspektywy można zobaczyć w sieci. Nie bardzo jednak wiedzieliśmy jak tam dotrzeć, więc znowu zdaliśmy się na czuja. Oczywiście wybraliśmy najgorszą z możliwych dróg, bo zamiast po prostu skręcić od razu w prawo i iść wzdłuż ścian wąwozu, poszliśmy prosto, a później w lewo. W rezultacie przeszliśmy na drugą stronę miasteczka, gdzie też nie brakowało niezłych widoków. ;)tu trzeba było skręcić.       Dzięki wybraniu takiego kierunku, trafiliśmy na Puerta de Almocábar, czyli bramę, na którą nawet można było się wdrapać. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę przy placu Plaza de la Duquesa de Parcent, gdzie znajduje się kościół Santa María La Mayor, wybudowany na miejscu dawnego meczetu. Trzeba przyznać, że robi wrażenie. Nam spodobał się także sam plac, bowiem słońce zaczęło dość mocno przygrzewać i przyjemnie było się schronić na kilka chwil w cieniu drzew rosnących przy skwerze. Przy jednym z jego boku znajduje się niezwykle charakterystyczny budynek Ayuntamiento De Ronda. Jest to po prostu ratusz z przepiękną arkadową fasadą, który został przebudowany w XX wieku. Też prezentuje się całkiem nieźle. ;)       Przerwę na placu wykorzystaliśmy nie tylko na odpoczynek, ale także na bliższe zapoznanie się z mapą, żeby nie błądzić po raz kolejny. Ta część Rondy charakteryzuje się typową zabudową pueblos blancos, czyli uliczki są wąskie, kręte i nigdy nie wiadomo gdzie nas zaprowadzą, dlatego musieliśmy się wreszcie zacząć posiłkować mapką. Po kilku minutach udało nam się dotrzeć do miejsca, gdzie można było zejść w dół wąwozu. Od razu na początku znajdował się znak, że ścieżka tam wiodąca nie jest w najlepszym stanie, dlatego też należy zachować na niej szczególną ostrożność. upragniona droga w dół wąwozu. :)        Muszę przyznać, że dotarcie do tego miejsca było warte tylu chwil błądzenia. I gdyby nie udało nam się tutaj przyjść, byłabym bardzo rozczarowana i uważałabym wizytę w Rondzie za niekompletną. Dopiero z tej perspektywy widać dokładnie jak spektakularnie wygląda Puente Nuevo. Można było także dojrzeć mały wodospad, jaki tworzyły wody rzeki Guadalevín. Absolutnie przepiękne miejsce. I do tego jeszcze udało nam się trafić na świetną miejscówkę do robienia zdjęć, chociaż nieco się bałam, że rodzina je okupująca nie zejdzie z niego przez następną godzinę. Miejscem tym był bowiem kamień, na którym można było spokojnie pozować do fotografii z idealnym widokiem na most. Sami też spędziliśmy na nim kilka chwil. ;)kamień widokowy. :)        Nasyceni widokami ruszyliśmy w drogę powrotną. Akurat musiał zacząć się czas sjesty, bo ulice nieco opustoszały, część sklepów została zamknięta. Zastanawialiśmy się nad zjedzeniem czegoś w knajpach w widokiem na most, ale niestety piękno okolicy było wliczone w cenę posiłku, więc musieliśmy z niego zrezygnować. Rzuciliśmy jeszcze okiem co widać po drugiej stronie, ale ta nieco mniej widowiskowa jest, toteż nie zajęło nam to zbyt wiele czasu. Zahaczyliśmy jeszcze o Mc Donalda, żeby kupić coś zimnego do picia i poszliśmy prosto do samochodu. :)dzień bez alkoholu - 15 listopada. ;)       Wyjeżdżaliśmy z Rondy inną drogą niż ta, która nas tutaj przywiodła, więc przez dłuższy czas wypatrywałam, czy przypadkiem nie będziemy mijać jakiegoś miejsca, gdzie będzie ją widać z daleka. Tym razem nam się poszczęściło, bo po kilkunastu kilometrach udało się znaleźć takie miejsce. I jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, Tomasz szybko zjechał na pobocze, ja wypięłam się z pasów, wyskoczyłam z samochodu i zrobiłam szybko kilka zdjęć. Niestety, w Andaluzji nie spotkaliśmy zbyt wielu miejsc, gdzie można się spokojnie zatrzymać i porobić zdjęcia okolicy, co we Włoszech zdarzało się dość często. Nie mówię, że nie było takich miejsc, tylko nie do końca rozumiałam intencje, które kierowały tymi, którzy je budowali/wyznaczali. Ja bym zrobiła to zupełnie inaczej. Chociaż z drugiej strony, znając mnie, byłoby co kilkaset metrów, bo mniej więcej co tyle uważałam, że trzeba się zatrzymać, bo jest piękny widoczek. Dobrze, że Tomasz jest wyrozumiałych kierowcą i zwykle się zatrzymuje tam, gdzie poproszę. Nawet jeśli czasem jest to po prostu okrzyk: "zatrzymaj się, tutaj, teraz". Ale za to go kocham. ;)         Na zakończenie muszę stwierdzić, że warto poszukać mostu w Rondzie, warto pobłądzić po miasteczku, warto się nawet w nim zgubić. Jest to naprawdę absolutnie fantastyczne miejsce, położone niezwykle malowniczo. Całkowicie rozumiem jego popularność i chociaż zwykle nie przepadam za tak popularnymi i turystycznymi miejscami, to Ronda totalnie podbiła moje serduszko. Jest to jedno z tych miejsc, które chce się zobaczyć na własne oczy i chce się je zapamiętać na zawsze. I w moim przypadku na pewno tak będzie. :)))~~Madusia.

Śniadaniowy pudding z chia i owocami

Filozofia smaku

Śniadaniowy pudding z chia i owocami

ZAPIEKANE KOTLETY SCHABOWE (PRZEPIS MAMY)

Przepisy Aleksandry

ZAPIEKANE KOTLETY SCHABOWE (PRZEPIS MAMY)

tacos z awokado

Smakołyki alergika

tacos z awokado

Jadę wolno, bo mi wolno! Nie masz jak, nie masz czym to się dostosuj!

STREFA KULTURALNEJ JAZDY

Jadę wolno, bo mi wolno! Nie masz jak, nie masz czym to się dostosuj!

Tytuł sugeruje, że to będzie wpis o slowdrivingu, ale to nie prawda choć coś w tym stylu. Może nie, że wolno i bez celu, ale tylko wolno:)Kiedyś taką naklejkę widziałem na aucie Audi, takie starsze ale jednak fajne, duże audi. Spodobała mi się, jednak nie miałem jak fotki strzelić. Pan jechał nie byle czym bo S6, takim 4.2 w benzynie 4x4. Sunął 50km/h na długiej prostej - obszar zabudowany.Ostatnio również natrafiłem na taką samą naklejkę tyle, że na eLce, czyli napis nie na aucie jakiegoś maniaka slowdrivingu czy innego powolnego objazdu miasta. Elki jeżdżą by wyjeździć paliwo tzn. godziny,a cel to późniejsze zdanie egzaminu w WORDzie, więc o slowdrivingu raczej mowy być nie może.Nie masz czym, nie masz jak, to się dostosuj! Jakiś czas temu wracam sobie z Warszawy, jestem już za Radomiem, okolice Szydłowa, gdzie aktualnie jest remont. Już przed Szydłowem, dobrych kilka kilometrów długi sznurek aut. Nagle przede mną standardowe zjawisko jazdy na zderzaku. Jest znak jak byk 60km/h, ale zaraz za tym S6 siedzi Pan w Fabii 1.2 gaz i co chwilę dociska zbliżając się i hamuje - taki bezsens jaki często możemy zaobserwować. Chwila przerywanej linii, audi na 90kmh uciekło. Pan w Fabii skupiony i skoncentrowany na tyle zaspał, że zaraz go wzięła Insygnia. Znowu obszar zabudowany. Insygnia zwalnia (wiem co myślicie, pewnie Policja, ale jednak nie) do 50kmh. Fabinka dolatuje wkurzona, wszak kierowca w końcu rozpędził do 90kmh Skodzine, a teraz ktoś znowu stał się zawalidrogą. Znowu ta sama sytuacja, która była za S6. Nie ma czym, nie ma jak, ale będzie siedział na dupie bo myśli, że dzięki temu ten z przodu się wystraszy i dociśnie. Kiedy jednak było wolne i przerywana ten zaspał, albo zapomniał zredukować i się dobrze rozpędzić, albo inaczej - nie miał po prostu czym. Taki delikwent z Fabii nigdy nie korzysta z przepisów. Dlaczego nie korzysta? Ponieważ on nie jedzie 90kmh poza obszarem zabudowanym i 50kmh w mieście tylko uśrednia wszystko na 70kmh - zarówno w mieście jak i poza. Dziwne, ale to tylko jedna z tych wielu dziwot na naszych drogach. Jazda na dupie nic Ci nie da i jeszcze raz się powtórzę, jak jest ciągła i 60kmh, a ktoś śmiga te 60 to jazda za nim na odległość 1 kartki z gazety nic Wam nie daje. Podobna sytuacja jest gdzie kierowca na 50tce jedzie 40, a na 90tce jedzie 70 - masz czym? masz jak i kiedy? to go wyprzedź, a jak nie dasz rady (powiedzmy sobie wprost) to uszanuj jego wolę, bo nigdy nie wiesz dlaczego tak jedzie. Może nie ma dużej wprawy, może jedzie z nim dziecko, które wymiotuje przy wyższych prędkościach, może ma mało paliwa w baku, a do stacji daleko. W każdym bądź razie nie zachowuj się jak prosty, zburaczały cham. AMStrefa Kulturalnej Jazdy

Wcześniak i co dalej

Lekarze tego tygodnia

W tym miesiącu przed nami wiele wizyt u specjalistów. I teraz naszła mnie taka refleksja: i na co nam to wszystko? Wchodzę do gabinetu, pytają co jest dziecku, a ja odpowiadam: no tak nam się kazali tu pokazać, to przyszliśmy. W tym tygodniu byliśmy u lekarza fizjoterapeuty i psychologa. I w sumie to sama nie wiem po co my tam jeszcze chodzimy. Bo z jednej strony mówią, że już tu nic nie

Grillowana dorada

Kulinarne przygody Gatity

Grillowana dorada

Ryby lubię za to, że można je przygotować szybko i z minimalna ilością składników. Sól, pieprz, jakieś zioła i w kilka dosłownie minut mamy gotowe pyszne i zdrowe danie. Dziś zapraszam na aromatyczną doradę z  grilla. Prosto, łatwo i smacznie.Grillowana doradaCzas przygotowania: 20 minutProporcje dla 2 osóbSkładniki:2 wypatroszone dorady1 łyżeczka masłagałązki świeżego rozmarynusól morska gruboziarnistapieprzcząstki cytryny Wykonanie:Ryby płuczemy pod zimną wodą i wycieramy ręcznikiem papierowym. Do środka wkładamy po kawałku masła, parę igiełek rozmarynu, solimy i pieprzymy. Rybę również delikatnie solimy z zewnątrz.Układamy na rozgrzanym grillu lub na patelni grillowej, okładamy gałązkami rozmarynu i pieczemy z każdej strony, aż skórka lekko zbrązowieje. Czas grillowania zależy od temperatury, na grillu ryba szybciej będzie gotowa, niż na patelni.Doradę podajemy skropioną cytryną.

Zaczynamy kolejny nowy rok

…bo jestem mamą

Zaczynamy kolejny nowy rok

Seromakowiec, czyli sernik z kulkami maku

Z miłości do słodkości

Seromakowiec, czyli sernik z kulkami maku

Giełda klasyków

Mercedes 300E W124 1989 – 23000 PLN – Bielawa

Pod maską sześć cylindrów, na wyposażeniu klimatyzacja. W ogłoszeniu Mercedes 300E W124 z pierwszej serii, wyróżniającej się wąskimi listwami bocznymi. Szwajcarski rodowód, znana historia i pełna dokumentacja to zawsze słuszne argumenty przy zakupie. Tu także cena jest atrakcyjna, a wisienką na torcie są żółte tablice weterana dróg. Takich Mercedesów już dziś się nie produkuje, pozostał […] Post Mercedes 300E W124 1989 – 23000 PLN – Bielawa pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Giełda klasyków

Ford Mustang GTA 1967 – 185000 PLN – Jasienica

Ford Mustang GTA to model dostępny pod tą nazwą wyłącznie w 1967 roku. Łączył bogate wyposażenie wersji GT (hamulce tarczowe, klimatyzacja) z automatyczną skrzynią biegów. W ogłoszeniu piękny egzemplarz po pełnej renowacji blacharsko-lakierniczej oraz mechanicznej. To kultowy klasyk, który w tym wydaniu szczególnie przykuwa uwagę swoim nietypowym żółtym kolorem – zgodnym z oryginalnym, położonym oryginalnie […] Post Ford Mustang GTA 1967 – 185000 PLN – Jasienica pojawił się poraz pierwszy w Giełda klasyków.

Domowe nachosy z tortilli

Prawo do gotowania z pasją

Domowe nachosy z tortilli

Rozważny i romantyczny... czyli o tym jak kupić najtaniej nowy samochód.

Autokult

Rozważny i romantyczny... czyli o tym jak kupić najtaniej nowy samochód.

Chcesz kupić nowy samochód i nie wydać fortuny - to artykuł przeznaczony dla Ciebie.Czytaj więcej w Autokult.pl

Manchester - pierwsze wrażenia

Fashionable

Manchester - pierwsze wrażenia

Czekoladowe tosty

Pełny talerz

Czekoladowe tosty

My Lifestyle

Mikołajki w Grodzie Kraka

Ponad miesiąc temu, dokładnie 5 grudnia w Krakowie odbyło się spotkanie dla blogujących mam. Na Mikołajki w Grodzie Kraka mogłyśmy przybyć wraz ze swoimi rodzinami. Wybrałam się oczywiście z Zuzią i spędziłyśmy tam dwa cudne dni. Klaudia i Paulina zajęły … czytaj więcejArtykuł Mikołajki w Grodzie Kraka pochodzi z serwisu .

On Ona i Dzieciaki

Domowa ścieżka sensoryczna

     8.45 stoję na przystanku czekając na busa, pierwszy raz od dwóch lat. Stoję i obserwuję piękne, białe płatki sypiące się z nieba pierwszy raz w ciągu dnia w tym roku (do tej pory delikatnie poruszyło tylko nocą). Obserwuję śnieg i już myślę o tym, że w końcu pójdziemy z dziewczynkami na porządny spacer i może nawet uda nam się choć na chwilę pojeździć na sankach.      10.45 świeci