JESTEM MAMA
O dalekich podróżach z dzieckiem
To jest tekst, który miał powstać dawno, dawno temu- jakoś w październiku zdaje się. Dojrzewał tak sobie we mnie i chyba przyszła pora się z tym rozliczyć :). W końcu mamy już 2016 rok!Podróże z dzieckiem. Od zawsze uważałam i uważam, że pojawienie się dziecka niewiele zmienia w tym temacie i nie jest tak jak myślą niektórzy, że póki dziecko jest małe to tylko polskie morze bo gdzieś dalej to już nie można.Mała Zu jeździ z nami bardzo dużo i chwalę sobie to. Widzę też, jak te podróże ją rozwijają, jak nabiera otwartości na inność, czuje się pewnie w nowych sytuacjach, nie przeraża ją w zasadzie nic ;).Zanim przyszła na świat, ja i tata Małej Zu zapuszczaliśmy się w dalsze rejony świata. Było wspaniale, pełno przygód. Wcale nie potrzebowaliśmy jakichś niewiadomo jakich pieniędzy. Zjeździliśmy trochę Azję i byłam totalnie tym zauroczona.Obiecałam sobie wówczas, że jak urodzi nam się dziecko, to nasze podróżowanie się nie zmieni. Obiecałam sobie też, że jak skończy 3 lata, pojedziemy do Azji ponownie. Założyłam sobie te 3 lata po to żebym miała z nią już jakąkolwiek komunikację ;).Stało się jednak tak, z przyczyn różnych, że pojechaliśmy trochę później. W sumie nie widzę tu jakiejś większej różnicy.Wybraliśmy Tajlandię jako miejsce, które już trochę znamy. Wakacje, z góry to ustaliliśmy, nie będą typowo backpackersie, raczej bardziej stacjonarne i w lepszych warunkach niż poprzednie nasze podróże.Udało się, Mała Zu jest ekstra podróżnikiem. Ma swój mały plecak i jest prawdziwym partnerem w drodze. Nie marudzi- no prawie. Wakacje się udały. Uczyła się pływać, próbowała tajskie przysmaki. Zwiedzała z nami wyspy, jeździła na słoniu. Żadnych złych przygód.Jaka refleksja?Wszystko się udało, tylko JA nie mogłam się wyluzować. Cały czas myślałam o tym, żeby była spryskana na komary- denga, malaria itd- chociaż nie byliśmy w rejonach niebezpiecznych pod tym kątem. Jednak chwile wcześniej skończyła brać antybiotyki, wiec jej odporność była osłabiona- moja wyobraźnia szalała. Cały czas miałam to z tyłu głowy. Jedzenie- tajska kuchnia jej nie pasuje. Kolejny problem, szukanie pizzy ;) i innych europejskich smaków. Czy było warto? Było pięknie, ale ja jednak nie umiałam się tym TAK NAPRAWDĘ CIESZYĆ. Nie potrafiłam odpuścić, przestać się martwić, cieszyć chwilą. To mi zepsuło odbiór tej wyprawy.Podsumowanie Można wyjechać. To da się zrobić jak najbardziej, ale czy warto, aż tak daleko się porywać?Ja nie zdałam tego egzaminu. Myślę, że to jest kwestia konstrukcji psychicznej każdej z nas, ja nie skorzystała z tego tak jak mogłabym. To w sumie dla mnie samej jest pewnym szokiem bo nie spodziewałam się tego.WnioskiNastępnym razem pojadę sama ;)